„W tym celu rozkazuję wam zabijać bez miłosierdzia…”
Stowarzyszenie Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych wzięło udział 1 października, w uroczystościach upamiętniających tysiące Ofiar zamku śmierci w Hartheim (Austria). Po latach batalii o Ich godność i pamięć, pierwszy raz po 72 latach, polskie rodziny mogły uczestniczyć w oficjalnych-międzynarodowych uroczystościach upamiętniających Ofiary tego tragicznego miejsca mordu, ok. 30 tys. niewinnych osób, w tym ok. 2 tys. Polaków straciło tam życie.
W uroczystościach uczestniczył wraz przedstawicielami czternastu innych ambasad, pan Konsul Generalny Ambasady RP w Wiedniu, Dr. Aleksander Korybut-Woroniecki, oraz prezes Stowarzyszenia Informacyjno-Integracyjnego Barbara Kalczyńska wraz z grupą członków Stowarzyszenia Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych.
Zapalono znicze, złożono wieńce….
Światełka pamięci zapalono również 2 października 2016 w Mauthausen, Melk i Gusen.
„Naszą siłą jest nasza szybkość i nasza brutalność…
W tym celu rozkazuję wam zabijać bez miłosierdzia
i bez litości mężczyzn, kobiety i dzieci polskiego
pochodzenia i polskiej mowy…”
Słowa – rozkazy A. Hitlera wygłoszone 22 sierpnia 1 roku w Obersalzbergu.
1 września minęło już 77 lat, gdy milionom Polaków życie legło w gruzach – nie ma w Polsce rodziny, która nie poniosłaby w wyniku niemieckiej i sowieckiej okupacji strat biologicznych, moralnych i materialnych.
– (z przemówienia Pani Elżbiety Rybarskiej na uroczystości w Zamku Hartheim)
Jesteśmy polskimi okaleczonymi rodzinami na pokolenia – jestem przedstawicielką około 2. tysięcy polskich rodzin, które straciły swoich bliskich właśnie tu, daleko od Ojczyzny, w zamku Hartheim.
Moja rodzina straciła 3 bliskie osoby w niemieckich obozach koncentracyjnych: wujka Jana, zamordowanego wieku 20 lat w Forcie VII w Poznaniu, wujka Ignacego, więźnia KL Gross Rosen, zamordowanego w KL Mittelbau-Dora oraz najbliższą mi osobę – mojego dziadka Romana Durka, zamordowanego 4 maja 1942 r. w zamku śmierci Hartheim.
Prawdziwą datę i miejsce śmierci dziadka znamy dopiero od kilku lat. By je ustalić przejechałam tysiące kilometrów, napisałam dziesiątki pism – wniosków, wydzwoniłam setki minut, by dotrzeć do straszliwej prawdy… Żyjąc „za żelazną kurtyną” Polacy nie mieli wcześniej możliwości dotrzeć do archiwów zagranicznych.
Odkrycie brutalnej prawdy o okolicznościach śmierci dziadka Romana było ogromnym wstrząsem dla mnie, nie wspominając o autentycznym szoku jego córek tj. mojej Mamy Janiny i Cioci Heleny. Ostatni raz widziały go 26 listopada 1939 r.
Miały wówczas 5 i 7 lat a ich starszy brat Czesław 15 lat. Żadne z wymienionych dzieci nie mogło być na grobie swego Ojca.
Rodzina dysponowała tylko dwoma dokumentami: listem z obozu w Dachau do rodziny i aktem zgonu z KL Dachau z podaniem przyczyny (katar kiszek).
Moja wizyta w Izbie Pamięci KL Dachau potwierdziła dwuletnią pracę niewolniczą Dziadka w obozie i sfałszowanie jego aktu zgonu. Postanowiłam odnaleźć grób mojego Dziadka, dowiedzieć się prawdy.
Roman Durek, polski patriota, uczestnik walk o niepodległą Polskę w latach 1919-1920, kochający mąż i ojciec zadenuncjowany przez Volksdeutschów został aresztowany 27.11.1939 r. w Elektrowni Poznańskiej, gdzie pracował.
Po brutalnych przesłuchaniach w Swarzędzu i siedzibie Gestapo w Domu Żołnierza w Poznaniu trafia do pierwszego na terenie Polski niemieckiego KL Posen – Fort VII. Dzięki perfekcyjnej znajomości języka niemieckiego zostaje zwolniony z obozu. W połowie marca 1940 r. zostaje ponownie aresztowany i uwięziony w KL Fort VII. 24 maja 1940 r. przewieziono Dziadka do KL Dachau.
Od tej chwili Roman Durek stał się numerem 10 568 !
Jego obozowe cierpienia trwają dwa lata. Mimo kalectwa (niedowład lewej ręki) pracuje aż do pełnego wyczerpania… W tej sytuacji staje się dla niemieckich oprawców numerem niewartym życia z przeznaczeniem do likwidacji w ramach akcji T4. „Ostatnimi siłami wgramolił się na przyczepę samochodu” – tak zapamiętali transport z Dachau współwięźniowie Dziadka.
Z „Invalidentransporte” przyjechał do Hartheim 4 maja 1942 roku i tego samego dnia został zamordowany i spalony. Prochy rozsypano w przyzamkowym ogrodzie.
Dzień przed śmiercią, jeszcze w Dachau napisał list – testament do swojej rodziny według scenariusza niemieckich oprawców.
W maju 2014 roku czyli po 75 latach stanęłam po raz pierwszy w miejscu, w którym mojemu Dziadkowi odebrano życie.
Zapaliłam światełko pamięci. – Drogi Dziadku, odnalazłam Cię! wraz z Twoim prawnukiem Maciejem walczymy o Twoją godność i pamięć. Poszukujemy prawdy, tropimy sfałszowane przez administracje obozowe dokumenty. O niewinnych ofiarach zbrodniarzy pamiętamy i przekazujemy tę pamięć następnym pokoleniom. Cześć i chwała bohaterom!
Wraz z innymi rodzinami ofiar niemiecko-austriackiej barbarii założyliśmy w Polsce Stowarzyszenie Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych.
Elżbieta Rybarska, Poznań
Fotoreportaż z wydarzenia
Foto: © 2016 www.elipsa.at
Kategoria: Archiwum /, Z kraju i ze świata