Twitnij zza kornera / Jak zmienił się świat w ciągu ostatnich 30 lat /cz.1/
Jak sobie radzisz z tą onlajnowością?
Myśląc o zmianach w ciągu 30 ostatnich lat, pierwsze co przychodzi na myśl to rewolucja technologiczna. Pojawił się Internet, a wraz z nim zmieniły się relacje międzyludzkie, dostępność do innych kultur, świat stał się globalną wioską, w której informacja rozprzestrzenia się z prędkością światła. Zmienia się wszystko. Migracje ludności wpłynęły nie tylko na zatarcie się różnic kulturowych, ale też zmiany językowe. Trudno znaleźć język, który nie jest przesiąknięty np. anglicyzmami. Mniejszości kulturowe w nowych ojczyznach natomiast potworzyły swoje własne języki – nowomowę takie jak: Ponglisz, którą adoptujemy równie szybko, jak przystosowujemy się do nowych technologii.
Twitnij zza kornera
Twitter zastąpił nam plotkowanie w pobliskim barze. Trudno znaleźć celebrytę, dziennikarza czy artystę bez konta na Twitterze. 30 lat temu w celu omówienia problemów rzeczywistości spotkalibyśmy się w barze, gdzie dania serwowane były o obniżonej gramaturze, salą rządziła kelnerka, barmanka, a w kuluarach babcia klozetowa. W Polsce byłby to pewnie jeden z klasycznych miejsc spotkań określonych elit, tj. „Literacka”, SPATiF czy „Kameralna”, gdzie elity zbierałyby się w welwetowych marynarkach zakupionych w Domach Towarowych. Nieco bardziej zamożni zbierali się natomiast w „Kongresowej”, gdzie często bawili się również z przyjaciółmi z Rosji. W Gdyni w „Maximie”, w Zakopanym bawiono się w „Watrze”, „Jędrusiu” czy w hotelu „Kasprowy” lub „U wnuka”. W Poznaniu była „Adria”, w Bydgoszczy „Savoy”, „Zodiak” i „Słowianka”, a szczecińska „Kaskada” gromadziła poza artystami również marynarzy. Były bary, potańcówki, Polaków rozmowy.
Politycy, artyści, bikiniarze, badylarze czy dziennikarze nie wymienialiby się ani uprzejmościami na Twitterze, czy obrzucali obelgami, później kasując swoje posty. Słowa umierały wraz z porannym kacem, mało kto żywił do innego artysty czy dziennikarza urazę. Bywalcami lokali zamiast onlajnowców byli bikiniarze, badylarze, sekretarze partii czy dyrektorzy zjednoczeń, a nawet profesorowie. Plotka roznosiła się wolno i z gracją. Zazwyczaj powstawała w kuluarach jednej z zakrapianych, okadzonych dymem papierosowym knajp, przekazywana dyskretnie z ucha do ucha pocztą pantoflową. Każde słowo miało znaczenie, bo żyło na ustach ludzkich. Pewnego dnia do naszego życia zawitały nowe technologie. Systemy pierwszych komputerów w niczym nie przypominały dzisiejszych Windowsów. Poruszaliśmy się komendami w Dosie, wydając nowe polecenia językiem zero jedynkowym, porozumiewając się językiem technologii, szybko doszliśmy do tego, że w wirtualnej rzeczywistości chcemy poznawać innych ludzi. Z pomocą pragnącym kontaktu przyszedł Internet. To w nim powstały pierwsze komunikatory, chaty, ICQ, potem GaduGadu i liczne ich mutacje. Bary zastąpiły nam chat roomy, listy powoli zostały zastąpione najpierw e-mailami, później komunikatorami. Pamiętasz jeszcze Naszą Klasę?
Dziś mamy natomiast kulturę Twittera. Pojawił się informacyjny, trudny do opanowania, szum. Ponadto używanie Twittera wymusiło od nas kondensację wypowiedzi w zakresie 144 znaków. Brak tu miejsca na rozmowę czy porządną dyskusję, do tego- słowo pisane uderza znacznie mocniej i pozostaje udokumentowane na dłużej niż dysputy przy akompaniamencie kilku głębszych w roli głównej. 144 znakowe poglądy zmuszają nas do dyscypliny językowej. Poza myślą bowiem, w wypowiedzi musi się zmieścić hasztag, czyli identyfikacja tematu rozmowy czy poruszenia. Kondensacja wypowiedzi nie zawsze idzie w parze z precyzją, ale z pomocą przychodzi nam przecież obraz. To on stał się integralną częścią naszej kultury.
Insta Okno na świat
Jeśli już mowa o obrazie po Pintereście, gdzie szukamy zwykle inspiracji obrazkowych, w życiu codziennym towarzyszy nam Instagram. Nasze okno na świat. Kiedyś nieśmiało zza firanki podglądaliśmy sąsiadów. Dziś nie kryjemy się z niczym. Instagram obnaża nie tylko dusze, ale i ciała. W sensie dosłownym. Insta okno na sąsiada pokazuje taką rzeczywistość, w jaką każdy z nas chciałby wierzyć, wyimaginowaną, zwykle doskonałą, spójną historię nas samych, którzy mają określone cele życiowe i nie obawiają się tego pokazać. Nie ma tu miejsca na sąsiedzkie spory, ukrywanie się za firanką, dyskrecję i krygowanie się z nagością. Niektórzy obnażają się nawet do majtek lub ich namiastki, pielęgnując ego i wszechobecną kulturę zwaną „mogę wszystko”. Kto 30 lat temu wierzył, że może wszystko? Dziś dzięki trenerom osobowościowym, osobistym i personalnym już wiemy, że „sky is the limit”. Instagram niczym pismo obrazkowe z epoki kamienia łupanego, zaskakująco doskonale wpisuje się w świat współczesny. Oko ludzkie bowiem z ożywieniem reaguje na obraz, pomijając słowa. „Możliwości wyglądowe ma każdy, jeden wciąga brzuch, muskuła napina, wystarczy ramka, parówki” – jak mówi Piotr Żyła, który naucza kolegę z gór- Klasyka w serialu marki TransferGo „Żyła i Klasyk w onlajnie”. Parówki to nie mięso wieprzowo-wołowe to zgrabne nogi na plaży, kiedy szykujemy relację z egzotycznych podróży i pragniemy dobrego postrzegania naszych kończyn w obiektywie. Tego nie wymyśliłby 30 lat temu nawet najbardziej kreatywny sąsiad.
Czytaj więcej -> http://www.elipsa.at/face-na-fejsa-jak-zmienil-sie-swiat-w-ciagu-ostatnich-30-lat-cz-2/
Kategoria: Archiwum /, Z kraju i ze świata