Pielgrzymka śladami zbrodni.

[ 0 ] 26 maja 2016 |

Już trzeci raz uczestniczyłem w corocznej pielgrzymce Rodziny Mauthausenowskiej z Polski śladami ofiar ideologii III Rzeszy.

Mauthausen – Gusen – Hartheim – Melk 2016

Pan Henryk Walendowski na dziedzińcu Zamku Hartheim

Ciągle powraca pytanie: co się stało, że Niemcy, którzy przez wieki cywilizowali Europę i mają niezaprzeczalne zasługi w nauce, kulturze, sztukach pięknych – stały się narodem barbarzyńców, prymitywnych i wyrafinowanych zbrodniarzy a także pospolitych rabusiów.
Niemcy rozpętali wojnę, w końcu ją przegrali, lecz nie chcą uczciwie rozliczyć się z sobą i napadniętymi narodami oraz ich obywatelami. Daje się zauważyć podobne uniki ze strony Austrii. Tę oczywistą niesprawiedliwość szczególnie odczuwają rodziny polskie, których najbliżsi zginęli niewinnie w obozach.
Okaleczone rodziny, pozbawione w jednej chwili swojego dorobku przez okupantów, zostały praktycznie pozbawione odszkodowań, przynajmniej w takiej wysokości, jak otrzymali je Żydzi. A przecież faktem są trzy holokausty: Żydów, Polaków i Romów (Cyganów).

Mój Ojciec, Wielkopolanin (Oton Walendowski 1888 -1972) znał Prusaków, ich mentalność, pogardę okazywaną Polakom, butę lecz także ich szacunek dla prawa. W roku 1939 takich Prusaków już prawie nie było.
Napadli Polskę ziejący nienawiścią niemieckojęzyczni barbarzyńcy w dobrze skrojonych mundurach, bezwzględni, okrutni, żądni łupów. Głośno śpiewali „Deutschland uber alles!”. Ojciec długo nie mógł uwierzyć w taką metamorfozę Prusaków, których przecież znał…
Gdyby dzisiaj żył, zawiózłbym Go do Hartheim, gdyż właśnie ten zamek jest książkowym przykładem i dowodem przerażającej przemiany Prusaków w Niemców Hitlera.

Pielgrzymka rodzin ofiar obozów koncentracyjnych w Austrii, 2016 r.

Piękny, renesansowy zamek o bajkowej wręcz architekturze służył wielu pokoleniom, które żyły normalnymi ludzkimi sprawami. W pewnym momencie w szacownym zamku nastała i szybko rozwinęła się nowa ideologia. Ideologia nienawiści rasowej. Zamek niemal z dnia na dzień stał się wylęgarnią młodych nordyckich oprawców spod znaku swastyki.
Pomieszczenia przyziemia zamku stały się komorami gazowymi do szybkiego i masowego uśmiercania ludzi. Austriaccy lekarze, którzy składali przysięgę Hipokratesa Rudolf Lonauer i Georg Renno ciągle ulepszali urządzenia i procedury, by zabijać szybciej… Austriaccy naziści jak Franz Ziereis, Adolf Eichmann, Franz Strangl i im podobni – to twórcy „naddunajskiego piekła” z komorami gazowymi, krematoriami, szubienicami.
Nad zamkiem pojawił się wysoki komin krematoryjny z pióropuszem czarnego dymu. Myślę, że po zwiedzeniu zamku Hartheim mój Tato miałby niezbity dowód na to, co stało się z myśleniem pruskim w ciągu jednego pokolenia!

Dziś zwiedzanie miejsc kaźni przez nielicznych jeszcze żyjących więźniów a także rodzin zamordowanych jest przeżyciem traumatycznym. Trzeba mieć silne nerwy, by odszukiwać w spisach swoich Bliskich. Oglądanie eksponatów muzealnych przywołuje grozę tamtych lat i złowieszcze nazwy bardzo dobrze znane Polakom: Auschwitz, Bełżec, Bergen-Belsen, Buchenwald, Chełmno nad Nerem, Ebensee, Flossenburg, Gross-Rosen, Hinzert, Krakau-Plaszow, Linz, Majdanek, Mauthausen-Gusen, Melk, Mittelbau-Dora, Natzweiler, Neuengamme, Posen – Fort VII, Ravensbruck, Sachsenhausen, Sobibór, Stutthoff, Treblinka, KL Warschau, Wien – Neudorf,  Żabikowo.
Nikomu nie wolno zapomnieć, co te nazwy oznaczają. Jedno jest pewne – my pamiętamy, choć wiemy, że zbrodnie totalitaryzmów III Rzeszy i Związku Sowieckiego nigdy nie będą rozliczone.
Nikt nie wskrzesi ofiar. Jednocześnie odnosimy wrażenie, że władze Austrii „schowały się” za Anschluss 1938 i starają się pomniejszać swój udział w zbrodniach. W baraku – muzeum w Mauthausen wyrzucono prycze na których kiedyś leżeli więźniowie. Rok temu jeszcze te prycze były. Obecnie nikt nie może powiedzieć czy one wrócą na swoje miejsce. Zauważyliśmy jakąś zmowę milczenia w tej kwestii.

Miłym natomiast zaskoczeniem jest eksponowana na Rynku w Mauthausen granitowa rzeźba sarenki, wykonana przez polskiego więźnia Stanisława Krzekotowskiego

1925-1996) z Poznania. Wyrzeźbił ją na rozkaz ówczesnego komendanta obozu. Umieszczenie tej rzeźby przed ratuszem jest w znacznej mierze zasługą Johanna Prinza juniora, syna Johanna Prinza seniora, który w czasie wojny uczył w Gusen tamtejszych więźniów kamieniarstwa. Do opisu rzeźby (tylko w języku niemieckim!) dołączono fotografię pana Stanisława, którego zresztą kiedyś osobiście poznałem.

Henryk Walendowski

Poznań, 25.05.2016

Foto: © 2016 www.elipsa.at

 

 

 

 

 

Tagi: , , , , , ,

Kategoria: Archiwum /, Z kraju i ze świata

Zostaw odpowiedź